Odbierając nagrodę, Krzysztof Warlikowski zadedykował ją całemu zespołowi,
ale także zmarłemu Zygmuntowi Malanowiczowi, który w najnowszej sztuce w jego
reżyserii „Odyseja” przygotowywał rolę tytułową. W przemówieniu
artysta mówił, że na COVID-19 „zmarła też pamięć” i dodał, że
sposobem na niezapominanie o przeszłości jest snucie opowieści. – Złoty Lew nie jest dla
mnie zwieńczeniem kariery, ale zobowiązaniem do dalszej podróży –
powiedział Krzysztof Warlikowski.
Jak napisano w komunikacie Biennale „Warlikowski jest emblematyczną postacią teatru
postkomunistycznego, który odcisnął swoje piętno na międzynarodowej scenie,
tworząc niezapomniane wizje„.
„Od
ponad dwudziestu lat Krzysztof Warlikowski jest orędownikiem głębokiej odnowy
europejskiego języka teatralnego. Korzystając z odniesień do kinematografii, oryginalnie
posługując się wideo i wymyślając nowe formy widowiska – chce przywrócenia
więzi pomiędzy spektaklem a publicznością”.– czytamy w uzasadnieniu decyzji
o przyznaniu prestiżowej nagrody.
Dyrekcja
Biennale przypomniała jednocześnie, że Warlikowski „jest obecny na najważniejszych festiwalach na całym świecie – od Europy
po obie Ameryki”, a jego „liryczne
przedstawienia operowe są obecne w najważniejszych teatrach operowych – od
Paryża przez Londyn do Salzburga„.
To „wolny artysta”, który „rozbija
skorupę rzeczy, dotykając sumień” – wskazano.
Nagroda została wręczona w Ca
Giustinian, pochodzącym z XV w. pałacu nad Canal Grande, który jest siedzibą
Biennale. Publiczność w Wenecji obejrzała na żywo spektakl „Wyjeżdżamy” wyreżyserowany przez Krzysztofa Warlikowskiego w Nowym
Teatrze.